Jako autor książki "Melancholii", zapraszam na spotkanie ze mną, już w ten czawartek!
O 11:00 spotkanie w bibliotece miejskiej.
O 14:00 - 17:00 podpisywanie książek w księgarni na rynku, Dom książki w Wodzisławiu Śl.
Po 17:00 - spotkacie mnie w Wiejskiej chacie!
Kto ma ochotę na spotkanie czy podpisanie książki, a jak widzę na facebooku, są tacy i dzięki im za to, zapraszam!
poniedziałek, 18 listopada 2013
piątek, 16 sierpnia 2013
Słodka bomba Silly - Marcin Brzostowski
Już tak jest od jakiegoś czasu, że kiedy w sieci pojawia się coś nowego od Marcina Brzostowskiego, spada to na mnie jak bomba z nieba i jestem zdziwiony, że to już oraz bardzo zadowolony, bo to jednak JUŻ!
Jak zauważyłem wydawnictwo w którym wydaje książki działa szybko i prężnie, książkę można zakupić niemalże wszędzie w necie i to jest dużym plusem, jak również cena, dzięki której czytelnik, jak to zrobiłem ja, po prostu kupuje ją bez mrugnięcia okiem i bez szarpania swojej skromnej kieszeni na wielkie wydatki.
Krótko o książce, aby nie zdradzać wiele z jej zawartości:
Silly to myśląca i swego rodzaju inteligentna bomba, która zostaje wplątana w konflikt pomiędzy dwoma zwalczającymi się armiami. Podczas próby wywołania wojny, bomba „uczy się życia“ i stara się odkryć swoje prawdziwe ja...
Książkę czyta się szybko i łatwo. Jest lekka i przyjemna, jak wcześniejsze pozycje Brzostowskiego. Styl autora rozpoznaje się już po pierwszych zdaniach i czytając, człowiek mówi sobie: tak, to jest to. To jest ten Brzostowski!
Brzostowski ma bardzo dobry warsztat pisarski, potrafi rozśmieszyć, są tam naprawdę komiczne sytuacje i momenty. Mnie na przykład rozśmieszyło zdjęcie pod prysznicem, ale więcej raczej nie będę zdradzał. Autor potrafi nadać w swych książkach życie rzeczom martwym i to mi się bardzo podoba. Ma zdolność nadawania swym postaciom oryginalnych imion, których się po prostu nie zapomina. Idealnie nadaje się do czytania w czasie odpoczynku!
Autor, trzeba mu przyznać, ma świetną wyobraźnię i właśnie to sprawia, że jest oryginalny i jak dla mnie, jedyny w swoim rodzaju. Wydaje się jakby patrzył na świat przez specjalne okulary, które pozwalają mu swoje jakże oryginalne dziwaczności zrodzone we własnej głowie wprowadzać w życie. Jeżeli ktoś ma choć odrobinę fantazji, a ja na szczęście jej mam pod dostatkiem, dojrzy w zawartości książki sporo komicznych sytuacji, które, jak tylko zostaną w naszej głowie odpowiednio wykreowane, z pewnością nas roześmieją.
Okładka e-booka jest, jak poprzednie, po prostu idealna, więc i to jest dużym plusem. Książka przecież musi wyglądać dobrze, aby przyciągnęła czytelnika!
Sam autor wie, że jestem jego fanem dzięki książce „Podpalę wasze serca“, którą nadal wszystkim polecam. Po przeczytaniu tej książki nadal zostanę wierny jego twórczości.
Książka zawiera też parę życiowych prawd, które sam dokładnie poznałem i zgadzam się z nimi w stu procentach.
Nowa książka Brzostowskiego zasługuje na miano słowa pochodzącego z jej własnego tytułu: to prawdziwa bomba!
Polecam!
środa, 12 czerwca 2013
Melancholii - Andrzej F. Paczkowski
Na świecie pojawiła się właśnie moja druga książka pt. „Melancholii”. Jestem jej dumnym „ojcem”, stworzyłem ją, wydaje mi się dziś, już dawno temu. Dzięki paru wspaniałym ludziom, odwadze, cierpliwości i sile, udało mi się ją powołać do życia. Za sprawą tych podjętych kroków nagle ożył główny bohater Tomek a wraz z nim sam Melancholii. Teraz czytelnik będzie mógł zajrzeć do mojego świata, znaleźć się w miejscu w którym byłem ja oraz dowiedzieć się tego, kim jest Melancholii i dlaczego pojawił się w życiu Tomka. A najważniejsze rozwikłać tajemnicę, która tak do końca nie zostanie jeszcze rozwikłana.
Mam nadzieję i wierzę, że historia ta spodoba się każdemu. A każdy kto ją przeczyta, zrozumie, że to dopiero początek długiej wędrówki...
Mam nadzieję i wierzę, że historia ta spodoba się każdemu. A każdy kto ją przeczyta, zrozumie, że to dopiero początek długiej wędrówki...
wtorek, 11 czerwca 2013
Napisz opowiadanie z Magdaleną Kordel
Napisałem opowiadanie, więc każdy kto będzie miał ochotę, może pójść w moje ślady. Warto pisać! Jestem ciekawy co z tego projektu wyjdzie, w ostatnich czasach takie pomysły mają wielu zwolenników, sam również lubię zaczytywać się w antologiach i biorę w nich udział.
Link do strony:
http://magdalenakordel.blogspot.cz/2013/05/kto-napisze-ze-mna-ksiazke-edycja-2.html
czwartek, 9 maja 2013
Żegnaj...
Nie wiem jak ułożyć te słowa, aby były właściwe. Czuję, że powinienem je dziś napisać, aczkolwiek dotyczą osoby której nigdy nie znałem. Moje serce jednak nakazuje oddać cześć temu, kogo nie ma już dziś między nami.
Wczoraj odszedł młody człowiek, który miał całe życie przed sobą, mający, oprócz młodości, coś, czego mało ludzi naprawdę dostało od życia: kochaną osobę przy sobie, która spędziła z nim ostatnie chwile.
Ciężko mi pisać, ponieważ człowiek ten, chociaż go nie znałem, ma tak naprawdę wielki wpływ na moje życie, znaczy dla mnie więcej niż można podejrzewać. Chciałbym wierzyć, że teraz naprawdę już nie cierpi, że jest mu dobrze i że kiedyś go poznam, gdy i na mnie przyjdzie czas tu na ziemi.
Mam wielką nadzieję, że odchodząc i czując się kochanym, odchodzimy szczęśliwi. Wierzę, że jest ciężko być utrapieniem dla bliskich, kiedy ciało już nie słucha i kiedy powoli nikniemy w oczach. Rozumiem też, że nikomu z każdej strony nie jest łatwo, tym którzy się temu z bólem serca przyglądają i temu, który wie że odchodzi, że od końca dzieli go tylko chwila...
Przed każdym z nas stoi znak zapytania w postaci śmierci. Nikt z nas nie wie, kiedy ona do nas przyjdzie. I my również nie wiemy, czy będzie dla nas ona wybawieniem, czy też przyjdzie za szybko a my... nie zdążymy jeszcze tylu rzeczy.
Ja ci tyle zazdrościłem... Ale tak dobrze, z serca całego. Miałeś to co zawsze chciałem mieć ja. Niestety pewnego dnia pozostawiamy wszystko i znikamy jak znika mgła...
Trzymaj się, chłopaku. Pomodlę się za ciebie. Tak bardzo mi przykro, że nie ma cię już tutaj...
Ondrašek
Wczoraj odszedł młody człowiek, który miał całe życie przed sobą, mający, oprócz młodości, coś, czego mało ludzi naprawdę dostało od życia: kochaną osobę przy sobie, która spędziła z nim ostatnie chwile.
Ciężko mi pisać, ponieważ człowiek ten, chociaż go nie znałem, ma tak naprawdę wielki wpływ na moje życie, znaczy dla mnie więcej niż można podejrzewać. Chciałbym wierzyć, że teraz naprawdę już nie cierpi, że jest mu dobrze i że kiedyś go poznam, gdy i na mnie przyjdzie czas tu na ziemi.
Mam wielką nadzieję, że odchodząc i czując się kochanym, odchodzimy szczęśliwi. Wierzę, że jest ciężko być utrapieniem dla bliskich, kiedy ciało już nie słucha i kiedy powoli nikniemy w oczach. Rozumiem też, że nikomu z każdej strony nie jest łatwo, tym którzy się temu z bólem serca przyglądają i temu, który wie że odchodzi, że od końca dzieli go tylko chwila...
Przed każdym z nas stoi znak zapytania w postaci śmierci. Nikt z nas nie wie, kiedy ona do nas przyjdzie. I my również nie wiemy, czy będzie dla nas ona wybawieniem, czy też przyjdzie za szybko a my... nie zdążymy jeszcze tylu rzeczy.
Ja ci tyle zazdrościłem... Ale tak dobrze, z serca całego. Miałeś to co zawsze chciałem mieć ja. Niestety pewnego dnia pozostawiamy wszystko i znikamy jak znika mgła...
Trzymaj się, chłopaku. Pomodlę się za ciebie. Tak bardzo mi przykro, że nie ma cię już tutaj...
Ondrašek
piątek, 15 marca 2013
Miłość i jej następstwa - Sulaiman Addonia
Miłość i jej następstwa to niewiarygodna książka, która wpadła mi w ręce przypadkiem podczas szaleńczych zakupów moich osiemdziesięciu książek. Po zakupieniu leżała przez parę tygodni aż wreszcie zupełnym przypadkiem wpadła mi w ręce, tym razem już w domu. Zagłębiłem się w lekturę i przepadłem jak kamień w wodę.
Powiedzieć tylko że to książka o zakazanej miłości, nie byłoby prawdą. Oczywiście miłość odgrywa tutaj zasadniczą rolę, jednakże bez miejsca, czasu i obowiązującego prawa, może zostałaby uznana za banalną historię, jakich świat zna pełno. Tymczasem jest zupełnie inaczej. To pierwsza książka jaką czytałem, rozgrywająca się na Bliskim Wschodzie, napisana przez mężczyznę, całość widziana jego okiem i opisana ciekawym słowem. Tym samym zagłębiamy się do ludzkich tragedii, do miejsc gdzie panuje wojna. Tam, aby ocalić życie, wysyła się dzieci daleko za Morze Czerwone, by miały szansę, której w kraju ogarniętym wojną nigdy by nie dostały, może nawet nie dożyłyby starszego wieku. Z Erytrei przenosimy się do Arabii Saudyjskiej. to tutaj główny bohater dorasta i przeżywa tragedię za tragedią, ponieważ dla obcokrajowca a w dodatku człowieka, który nie daje się ogłupić imamowi, nie ma lekkiego życia. Dla czytelnika nadchodzi czas na poznanie prawa szariatu, dyskryminacji. Tu świat jest zupełnie inny, kobiety zamknięte są w domach a mężczyźni rządzą wszystkim. Panuje ogromna obłuda, dominacja mężczyzn, korupcja. Ogarniętym przez mężczyzn światem rządzi tylko jedno: pożądanie, które sprawia że młodzi i biedni chłopcy muszą poddawać się seksualnym intrygom i grom rządzących mężczyzn.
Świat Dżiddy nawołuje i uczy każdego dnia nienawiści, z głośników rozlega się głos, który nakazuje nienawidzić ludzi innych wyznań religijnych. Każdego dnia Allah proszony jest o zniszczenie i sprowadzenie na innych zła i cierpienia.
Książka kończy się inaczej niż sobie wyobrażałem, ale może to i dobrze. Po jej zakończeniu nadal jestem w szoku. W głowie mam tysiące sprzecznych myśli a do Arabii Saudyjskiej... no cóż, zawsze wiedziałem że tam nigdy nie pojadę, jakkolwiek wygląda tam teraz sytuacja.
Polecam książkę każdemu czytelnikowi, czyta się szybko i przyjemnie a co najważniejsze z zaciekawieniem. Jedna z ciekawszych pozycji, które warto przeczytać.
Andrzej F. Paczkowski
Powiedzieć tylko że to książka o zakazanej miłości, nie byłoby prawdą. Oczywiście miłość odgrywa tutaj zasadniczą rolę, jednakże bez miejsca, czasu i obowiązującego prawa, może zostałaby uznana za banalną historię, jakich świat zna pełno. Tymczasem jest zupełnie inaczej. To pierwsza książka jaką czytałem, rozgrywająca się na Bliskim Wschodzie, napisana przez mężczyznę, całość widziana jego okiem i opisana ciekawym słowem. Tym samym zagłębiamy się do ludzkich tragedii, do miejsc gdzie panuje wojna. Tam, aby ocalić życie, wysyła się dzieci daleko za Morze Czerwone, by miały szansę, której w kraju ogarniętym wojną nigdy by nie dostały, może nawet nie dożyłyby starszego wieku. Z Erytrei przenosimy się do Arabii Saudyjskiej. to tutaj główny bohater dorasta i przeżywa tragedię za tragedią, ponieważ dla obcokrajowca a w dodatku człowieka, który nie daje się ogłupić imamowi, nie ma lekkiego życia. Dla czytelnika nadchodzi czas na poznanie prawa szariatu, dyskryminacji. Tu świat jest zupełnie inny, kobiety zamknięte są w domach a mężczyźni rządzą wszystkim. Panuje ogromna obłuda, dominacja mężczyzn, korupcja. Ogarniętym przez mężczyzn światem rządzi tylko jedno: pożądanie, które sprawia że młodzi i biedni chłopcy muszą poddawać się seksualnym intrygom i grom rządzących mężczyzn.
Świat Dżiddy nawołuje i uczy każdego dnia nienawiści, z głośników rozlega się głos, który nakazuje nienawidzić ludzi innych wyznań religijnych. Każdego dnia Allah proszony jest o zniszczenie i sprowadzenie na innych zła i cierpienia.
Książka kończy się inaczej niż sobie wyobrażałem, ale może to i dobrze. Po jej zakończeniu nadal jestem w szoku. W głowie mam tysiące sprzecznych myśli a do Arabii Saudyjskiej... no cóż, zawsze wiedziałem że tam nigdy nie pojadę, jakkolwiek wygląda tam teraz sytuacja.
Polecam książkę każdemu czytelnikowi, czyta się szybko i przyjemnie a co najważniejsze z zaciekawieniem. Jedna z ciekawszych pozycji, które warto przeczytać.
Andrzej F. Paczkowski
niedziela, 27 stycznia 2013
Szaleństwo przychodzi nocą - Grzegorz Gajek
Na Grzegorza Gajka trafiłem podczas przygotowań do antologii „Halloween – Wioska Przeklętych”. Jego opowiadanie było pierwszym jakie przeczytałem i od tego momentu stała się rzecz, której nie znoszę - autor oczarował mnie swoim językiem i stałem się fanem jego twórczości. Nie minęło wiele czasu a dowiedziałem się, iż człowiek ten w najbliższym czasie wydaje swoją debiutancką książkę! Musiałem ją mieć!
Parę dni temu książka dotrała do mnie do Pragi (więc Gajka już czytają za granicą! :-)) i od razu zacząłem jej się przyglądać. Jak każda książka, tak i ta podlega mojej obserwacji, jestem czytelnikiem wymagającym, kocham książki dlatego muszą nie tylko coś w sobie zawierać ale powinny również wyglądać.
Książka o budzącym ciekawość tytule „Szaleństwo przychodzi nocą” ma świetną okładkę, to trzeba przyznać, do tego okładka ta jest matowa więc dobrze się ją trzyma w ręce, jest po prostu przyjemna w dotyku (podobają mi się te nowoczesne pomysły na dobre książki). Papier o idelanej dla oczu barwie, sama książka wielkością bardzo dobrze nadaje się do czytania i trzmania w rękach, lekka i ogólnie sprawia estetyczne wrażenie.
Autor przedstawia historię Stańka, starca któremu umarła żona. Bohater jako dziecko przeżył coś dziwnego: napotkał na przedwieczne zło. Po sześćdziesięciu latach, choć wszystko się zmieniło, koszmar z dzieciństwa znowu się przebudził i daje o sobie znać. Zagrożeni są wszyscy, których Staniek kocha. Zło może pochłonąć każdego...
Teraz wszystko zaczyna się od nowa i razem z bohaterem musimy stawić czoła przeszłości.
Zasiadłem do czytania, jak zawsze sceptycznie (na pierwszej stronie jestem nieufny) i zagłębiłem się w lekturze. Pierwsza strona poszła gładko, ale już druga nie. Czemu? Ponieważ druga wciągnęła mnie do świata sworzonego przez pisarza. Po paru kolejnych stronach czytałem z zaciekawieniem a atmosfera książki zaczęła na mnie po prostu działać. Przyszła ciekawość, zadawałem sobie pytania o co w tym wszystkim chodzi a sam tytuł nieustannie chodził mi po głowie. Jeszcze nigdy wcześniej nie czytałem książki o tak frapującym tytule.
Kolejne strony mnie wciągały coraz bardziej. Świetne dialogi i bogate słownictwo autora znalazły uznanie w moich oczach. Znajdziemy tu silniejsze słowa i określenia, które muszą tak czy tak czytelnika doprowadzić do śmiechu (lubię przekleństwa, niestety, działają na mnie odprężająco). Jako kolejny dodatek mamy tu jeszcze dowcip, której dawki nam autor nie oszczędza.
Czynnikiem dodatnim tej powieści jest to, że napisano ją czystym i świetnie nadającym się do czytania językiem. Dobra książka musi nas oczarować nie tylko fabułą; ważna jest tutaj również umiejętność autora do perfekcyjnie układanych zdań. To się udało na szóstkę.
Największym plusem powieśći jest jednak sam autor: młody człowiek pasjonujący się litaraturą, który sam napisał powieść i tak stał się częścia nieginącego w umysłach ludzkich świata. Stał się pisarzem. Od lat jestem zdecydowanym zwolennikiem polskiej literatury, szczególnie zaś nowych talentów, którym powinno się dawać szansę i którzy powinni pokazać że są, że potrafią, że MOGĄ! Bo naprawdę mają wiele do napisania, przewyższając często autorów dobrze promowanych na zachodzie.
Polecam!
Andrzej F. Paczkowski
Parę dni temu książka dotrała do mnie do Pragi (więc Gajka już czytają za granicą! :-)) i od razu zacząłem jej się przyglądać. Jak każda książka, tak i ta podlega mojej obserwacji, jestem czytelnikiem wymagającym, kocham książki dlatego muszą nie tylko coś w sobie zawierać ale powinny również wyglądać.
Książka o budzącym ciekawość tytule „Szaleństwo przychodzi nocą” ma świetną okładkę, to trzeba przyznać, do tego okładka ta jest matowa więc dobrze się ją trzyma w ręce, jest po prostu przyjemna w dotyku (podobają mi się te nowoczesne pomysły na dobre książki). Papier o idelanej dla oczu barwie, sama książka wielkością bardzo dobrze nadaje się do czytania i trzmania w rękach, lekka i ogólnie sprawia estetyczne wrażenie.
Autor przedstawia historię Stańka, starca któremu umarła żona. Bohater jako dziecko przeżył coś dziwnego: napotkał na przedwieczne zło. Po sześćdziesięciu latach, choć wszystko się zmieniło, koszmar z dzieciństwa znowu się przebudził i daje o sobie znać. Zagrożeni są wszyscy, których Staniek kocha. Zło może pochłonąć każdego...
Teraz wszystko zaczyna się od nowa i razem z bohaterem musimy stawić czoła przeszłości.
Zasiadłem do czytania, jak zawsze sceptycznie (na pierwszej stronie jestem nieufny) i zagłębiłem się w lekturze. Pierwsza strona poszła gładko, ale już druga nie. Czemu? Ponieważ druga wciągnęła mnie do świata sworzonego przez pisarza. Po paru kolejnych stronach czytałem z zaciekawieniem a atmosfera książki zaczęła na mnie po prostu działać. Przyszła ciekawość, zadawałem sobie pytania o co w tym wszystkim chodzi a sam tytuł nieustannie chodził mi po głowie. Jeszcze nigdy wcześniej nie czytałem książki o tak frapującym tytule.
Kolejne strony mnie wciągały coraz bardziej. Świetne dialogi i bogate słownictwo autora znalazły uznanie w moich oczach. Znajdziemy tu silniejsze słowa i określenia, które muszą tak czy tak czytelnika doprowadzić do śmiechu (lubię przekleństwa, niestety, działają na mnie odprężająco). Jako kolejny dodatek mamy tu jeszcze dowcip, której dawki nam autor nie oszczędza.
Czynnikiem dodatnim tej powieści jest to, że napisano ją czystym i świetnie nadającym się do czytania językiem. Dobra książka musi nas oczarować nie tylko fabułą; ważna jest tutaj również umiejętność autora do perfekcyjnie układanych zdań. To się udało na szóstkę.
Największym plusem powieśći jest jednak sam autor: młody człowiek pasjonujący się litaraturą, który sam napisał powieść i tak stał się częścia nieginącego w umysłach ludzkich świata. Stał się pisarzem. Od lat jestem zdecydowanym zwolennikiem polskiej literatury, szczególnie zaś nowych talentów, którym powinno się dawać szansę i którzy powinni pokazać że są, że potrafią, że MOGĄ! Bo naprawdę mają wiele do napisania, przewyższając często autorów dobrze promowanych na zachodzie.
Polecam!
Andrzej F. Paczkowski
sobota, 5 stycznia 2013
Teraz rozumiem swoją matkę
W sieci pojawiła się recenzja mojej najnowszej powieści "Teraz rozumiem swoją matkę". Z chęcią polecam jej przeczytanie, z wielkim zaciekawieniem zapoznałem się z nią parę razy i muszę stwierdzić, że teraz patrzę na książkę zupełnie inaczej: wzrokiem czytelnika.
Dziękuję autorce recenzji.
Podaję linka do recenzji:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/160657/teraz-rozumiem-swoja-matke
Dziękuję autorce recenzji.
Podaję linka do recenzji:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/160657/teraz-rozumiem-swoja-matke
piątek, 4 stycznia 2013
Pani na Hruszowej
Na książkę pani Sirmunttówny wpadłem przeglądając strony katalogu Weltbilda. Od razu zapaliła się we mnie chęć posiadania: tę książkę muszę mieć!
Dzięki Dobrej Duszy, książka pokonała drogę z Polski aż do Czech i tym oto sposobem zostało mi podarowane jedno z najpiękniejszych przeżyć, jakich się nie spodziewałem, ponieważ nie wiedziałem, że wspomnienia tak bliskiej Rodziewiczównie osoby, zostały wydane w formie książkowej.
Książka pięknym językiem tamtych czasów opowiada nam o życiu tej wyjątkowej autorki, która już za życia stała się sławna na całą Polskę, do której pisał sam Sienkiewicz i która miała serce wielkie jak świat. Na łamach książki wyłania się osoba dobra i wierząca, którą wszyscy kochali i która pozostawiła nam w spadku to wszystko najlepsze co miała: siebie, swoje dobro, czystą naturę i wiarę w dobro.
Jestem wielkim fanem Rodziewiczówny, zbieram jej książki, chcę o niej wiedzieć jak najwięcej.
Przyznam, że ciężko mi przyszło czytać koniec książki. Żal mi było przejść i złego traktowania Rodziewiczówny w taki sposób przez wojnę. Autorka przylgnęła do mojego serca od pierwszej książki (Wrzos) i teraz, czytając jej ostatnie momenty, płacze to moje zwariowane serce!
Kiedy tak sobie myślę, nagle przypominają mi się zasłyszane niedawno gdzieś słowa, że dostajemy od życia to, na co sobie zasłużyliśmy. To znaczy, jeśli we wcześniejszych życiach czyniliśmy dobro, w którymś z kolejnych otrzymamy zapłatę. Widocznie Rodziewiczówna wiele tego dobra uczyniła, ponieważ przez całe jej życie spotykała na swojej drodze tylu dobrych ludzi, potrafiących dla niej uczynić wiele, jakkolwiek znowu jej koniec nie należał do najlepszych, ale bez dobrych ludzi jej życie mogłoby się skończyć o wiele gorzej i znacznie szybciej.
Wielce utożsamiam się z jej ostatnimi słowami: „Pamiętaj jedno, nie, nie i jeszcze raz nie”. Taka według mnie jest Polska, taki od urodzenia jestem ja i te słowa noszę w sobie od początku, jakby zakodowane gdzieś w głębi duszy.
Taka też była Rodziewiczówna a zrozumieją słowa ci, którzy przeczytają.
A kiedy rozmawiam o tym z jakimkolwiek Czechem... no cóż, jeszcze żaden tego nie zrozumiał i chyba nie zrozumie nigdy, inna mentalność człowieka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)