wtorek, 17 kwietnia 2012

Czahary - Maria Rodziewiczówna

Tym razem jestem po lekturze kolejnej książki tej wspaniałej autorki. Powieść bez zadziwień, dla tych znających twórczość Rodziewiczówny. Tym razem jednak historia opowiada o młodej dziewczynie, która postanawia być silną i walczyć sprawiedliwy podział majątku. Nie jest to oczywiście łatwe wyjście z sytuacji, znając tamte czasy i ludzi myślących, że kobieta nie nadaje się do myślenia i robienia rzeczy, które przystoją wyłącznie mężczyznom. Zosia jest jednak twarda, bo już kiedyś dała się raz złamać rodzinie, tym razem kategorycznie mówi: nie.
Autorka wprowadza nas w świat polskiej wsi, zwyczajów i jak to tylko ona potrafi, oprowadza swoimi wyjątkowymi oczami po pięknych Czaharach. Widzimy tam bujną roślinność, prostych ludzi o dobrych sercach, głupiutkie panny, cyników, utracjuszy trwoniących pieniądze, sprytnych Żydów (ci naprawdę byli nieźle w ciemię bici, aż mnie czasem ręka swędziała), wiejskie uroczystości itd. Jesteśmy świadkiem przyjaźni, miłości, mądrości, głupoty a nawet zemsty. Czyli prawdziwe życie toczące się każdego dnia, ale jednak nie takie zwykłe, ponieważ spod pióra tej pani nigdy nie wyszło nic przeciętnego. Niezwykle pięknie jest czytać o zwykłości w tak niezwykły sposób!
Okładka i papier to wielkie atuty książek, krótkie streszczenie na skrzydełku bardzo mi się podoba, ponieważ nie lubię fragmentów, które czasami wydawnictwa wrzucają na książkę, tak jakby te parę zdań miało cokolwiek powiedzieć o fabule. A tu mamy i fragment i krótką zachęcającą notkę. Czyli Świat książki znowu spisał się na medal. Oby więcej takich pozycji.
Ciekawe jest też to, że Rodziewiczówną można czytać ciągle i nigdy nie ma się jej dosyć, przynajmniej ja tak mam. Musiała być niezwykłym człowiekiem, sam zresztą wykorzystałem jej osobę w krótkim fragmencie mojej powieści „Odnaleźć Marlenę”.
Zdecydowanie warto sięgnąć po tę ciekawą historię rodzinną z końca XIX wieku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz