piątek, 23 maja 2014

Pozytywnie nieobliczalni - Marcin Brzostowski

Osoby które mnie już znają, wiedzą doskonale, że jestem fanem twórczości Marcina Brzostowskiego, więc nie powinno być dla nikogo zdziwieniem, że nie zapominam tego wspomnieć w każdej recenzji jego książki. Kiedy pojawia się coś nowego, rzucam się na to jak sęp i nie przeszkadza mi nawet czytanie w komputerze (nadal nie mam czytnika!).

Pozytywnie nieobliczalni” – to powieść, której główny bohater, młody prawnik, zderza się z bezwzględnym światem korporacji i szybko odkrywa, że w jego życiu wciąż na pierwszym miejscu znajdują się młodzieńcze ideały. Będzie zmuszony dokonać wyboru pomiędzy zawodowym prestiżem i pieniędzmi, a wiernością własnym przekonaniom.

Do książki podchodziłem z wielką uwagą, chyba największą jak dotychczas jeżeli chodzi o tego autora, ponieważ książka ta należy do książek wyjątkowych: w roku 2002 autor za jej sprawą debiutował.

Zanim dorwałem się do czytania, skontaktowałem się z Marcinem Brzostowskim i dowiedziałem się, że będzie to coś innego. Moja ciekawość więc wzrosła. Mówię sobie dobra, niech będzie. Nawet jeśli to ewangelia w jego wykonaniu, przeczytać trzeba.

Już w pierwszym zdaniu uśmiechnąłem się do komputera szeroko a to dlatego, że częściowo przypomniała mi się moja książka, dzięki której również debiutowałem parę lat temu „Bo moje siostry”. Więc duży plus. I wielka chęć na więcej.

Czytam. Ze strony na stronę robi się coraz ciekawiej. Książka jest dojrzała, bardzo dobrze napisana i czyta się ją, jak inne pozycje pisarza, jednym tchem.

Wielkim walorem książki jest jej okładka. Jak dla mnie po prostu bombowa. Facet który ją zrobił zasłużył sobie na ukłony i brawa. Okładka przykuwa wzrok i sprawia, że czytelnikowi leci ślina na samą myśl, jaka może być zawartość książki.

Oczywiście zdarzało się, że okładka książki była sympatyczna a sama zawartość powieści wiała nudą. Tutaj mamy spotkanie z yin i yang: okładka odpowiada zawartości i obie doskonale się rozumieją i wypełniają.

Chyba jedynym minusem tej książki (pozytywnym) jest to, że kiedy zacznie czytelnik czytać, nie potrafi się od niej oderwać.

Co mnie bardzo dziwi, to to, że tacy dobrzy autorzy jak Brzostowski, nie zyskują szturmem rynku wydawniczego. Jego pisanie jest świeże i lekkie, wyraźnie widać że sam autor posiada świetny talent i rękę do pisania, jak również ma bardzo bystre oko, pozwalające mu obserwować świat i ludzi w tak ciekawy sposób, aby później doskonale przelać pewne ich zachowania na papier. Brzostowski podchodzi w swoich książkach do świata z dystansem i serwuje nam porcję humoru, do którego ma wielki talent.

W książce bardzo wyraźny jest wyjątkowy styl autora. Czytając ją czuję się jakbym był z nim na piwie i sam brał udział w wydarzeniach. Jest to kawał dobrej literatury w męskim wydaniu i może dlatego polecam nie tylko płci męskiej, ale przede wszystkim kobietom, aby mogły spojrzeć na świat oczami faceta i dobrze się czasem zaśmiać.
Kiedy ostatnio czytałem jedną książkę Grocholi, pisaną okiem faceta, trzeba powiedzieć że choć była bardzo dobra, to jednak wyczuwało się, że pisała kobieta. A dlaczego? Bo czasem zabrakło tego wyrazistego, soczystego języka a to przecież w męskim świecie jest na porządku dziennym (w moim w każdym razie na pewno tak jest). Jeśli Grochola serwuje nam świetnie usmażonego kotleta, to Brzostowski serwuje nam wielgaśne golonko na piwie. 
 
Tę książkę można porównać również do pączka z pysznym nadzieniem różanym. Wyobraź sobie, że jesteś gruby jak beczka i mówisz sobie, zjem tylko kawałek. Ale nie udaje ci się, odgryzasz kolejny kęs, aż wreszcie dziwisz się, że pączka gdzieś wcięło. Od książki nie sposób się oderwać i jak z pączkiem, dziwimy się, że to już koniec, bo przecież chcemy więcej. Nie pozostaje nic innego niż czekać na kolejną pozycję Brzostowskiego.
Nie rozpisywałem się o samym przebiegu opisanej historii, bo nie chciałem zdradzać jej zawartości. Książka jest warta przeczytania!

Marcin, PKP (zrozumieją ci co przeczytają).

Andrzej F. Paczkowski

2 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że ogromnie mnie zainteresowałeś tą pozycją...

    OdpowiedzUsuń
  2. Marcina Brzostowskiego mam w planach. Masz rację. On pisze inaczej, niż inni. To dobra cecha. Brak naśladownictwa jest bardzo wskazany w literaturze, ale z drugiej strony może spotkać się z niezrozumieniem i odrzuceniem przed sięgnięciem po książkę. Osobiście lubię wracać do jego książek.

    OdpowiedzUsuń