piątek, 4 stycznia 2013

Pani na Hruszowej

Na książkę pani Sirmunttówny wpadłem przeglądając strony katalogu Weltbilda. Od razu zapaliła się we mnie chęć posiadania: tę książkę muszę mieć! Dzięki Dobrej Duszy, książka pokonała drogę z Polski aż do Czech i tym oto sposobem zostało mi podarowane jedno z najpiękniejszych przeżyć, jakich się nie spodziewałem, ponieważ nie wiedziałem, że wspomnienia tak bliskiej Rodziewiczównie osoby, zostały wydane w formie książkowej. Książka pięknym językiem tamtych czasów opowiada nam o życiu tej wyjątkowej autorki, która już za życia stała się sławna na całą Polskę, do której pisał sam Sienkiewicz i która miała serce wielkie jak świat. Na łamach książki wyłania się osoba dobra i wierząca, którą wszyscy kochali i która pozostawiła nam w spadku to wszystko najlepsze co miała: siebie, swoje dobro, czystą naturę i wiarę w dobro. Jestem wielkim fanem Rodziewiczówny, zbieram jej książki, chcę o niej wiedzieć jak najwięcej. Przyznam, że ciężko mi przyszło czytać koniec książki. Żal mi było przejść i złego traktowania Rodziewiczówny w taki sposób przez wojnę. Autorka przylgnęła do mojego serca od pierwszej książki (Wrzos) i teraz, czytając jej ostatnie momenty, płacze to moje zwariowane serce! Kiedy tak sobie myślę, nagle przypominają mi się zasłyszane niedawno gdzieś słowa, że dostajemy od życia to, na co sobie zasłużyliśmy. To znaczy, jeśli we wcześniejszych życiach czyniliśmy dobro, w którymś z kolejnych otrzymamy zapłatę. Widocznie Rodziewiczówna wiele tego dobra uczyniła, ponieważ przez całe jej życie spotykała na swojej drodze tylu dobrych ludzi, potrafiących dla niej uczynić wiele, jakkolwiek znowu jej koniec nie należał do najlepszych, ale bez dobrych ludzi jej życie mogłoby się skończyć o wiele gorzej i znacznie szybciej. Wielce utożsamiam się z jej ostatnimi słowami: „Pamiętaj jedno, nie, nie i jeszcze raz nie”. Taka według mnie jest Polska, taki od urodzenia jestem ja i te słowa noszę w sobie od początku, jakby zakodowane gdzieś w głębi duszy. Taka też była Rodziewiczówna a zrozumieją słowa ci, którzy przeczytają. A kiedy rozmawiam o tym z jakimkolwiek Czechem... no cóż, jeszcze żaden tego nie zrozumiał i chyba nie zrozumie nigdy, inna mentalność człowieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz