Nie wiem czy znacie to uczucie, kiedy bardzo chcecie coś zrobić a nie możecie, z najróżniejszych powodów? Mnie zdarzyło się to niedawno, kiedy zachorowałem i to tym obrzydliwym sposobem, kiedy człowiek nie może nawet utrzymać książki w rękach, co dla mnie okazało się prawdziwą katastrofą a do tego oczy potwornie mnie bolały, więc nie było mowy o czytaniu. A dokładnie przed chorobą Marcin Brzostowski postanowił sobie wyrzucić na świat swoje dwie nowe mini-powieści. Człowiekowi ręce opadają. Nie że Marcin wydał, ale że akurat w tym nieodpowiednim dla mnie czasie. Czemu? Bo aż paliłem się do przeczytania. Na szczęście jakoś nie umarłem, więc nie pozostawało mi nic innego jak rzucić się na nowe książki, które zakupiłem w rewelacyjnej cenie.
„Mroczna tajemnica sgt. Adeli White” oraz „Wirujący sztylet hiszpańskiej kusicielki” to świetne opowieści traktujące o znanych nam już z wcześniejszych publikacji autora bohaterach, których bardzo polubiłem. W obu przypadkach rozwiązujemy zagadki kradzionego pierścionka oraz śmierci przedsiębiorcy budowlanego. Jak się to potoczy i o co tam chodzi, jak zwykle nie napiszę, czytelnik powinien mieć szansę dowiedzieć się tego sam.
Już od samego początku robi się ”miło” ponieważ ponownie możemy obcować z Franco Fogiem. Tymczasem jak tylko powieści zaczynają się rozkręcać, zastanawiamy się, co dokładnie zdarzy się na końcu bo książki są tak krótkie, że potrzeba tutaj specjalnego warsztatu literackiego w postaci umiejętności Brzostowskiego, aby się udało wciągnąć czytelnika. Tylko on potrafi pisać takie historyjki, więc koniec jest nie tylko śmieszny, ale również śmieszniejszy niż nam się może wydawać. Kiedy tajemnice wychodzą na jaw, czytelnik musi się roześmiać, tak po prostu.
Dopisać mogę jeszcze tylko to, że powieśći doskonale dopełniają poprzednie książki pisarza i jego stałych czytelników na pewno ucieszą.
Książki polecam oczywiście jak najbardziej. Nie zabierają wiele czasu na czytanie, nie męczą, mają świetne okładki więc pasują do ostatnich wydań tego autora, cena jest jak wiadomo bombowa, więc to nawet żaden wydatek i można się pośmiać, czyli książki mogą być również brane jako lekartwo na chorobę. Mnie się podobało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz